Zanim wyruszymy w rejs#4 - Niech już się zacznie!

To wezwanie, do nadchodzącego sezonu żeglarskiego. Wczoraj, powodowany nostalgią, zacząłem przeglądać zdjęcia i filmy wideo z sezonu '23 i nostalgia wzięła mnie jeszcze bardziej. Dzisiaj, poranne promienie słońca przebiły warstwę chmur - w prognozie mamy nawet +15 stopni Celsjusza. Na żeglowanie, wciąż jest zbyt zimno - nie mam odpowiedniej, żeglarskiej odzieży, ani zdrowia, na moczenie się w wodzie o temperaturze kilku stopni powyżej zera. Z wodowaniem, trzeba jeszcze poczekać, zwłaszcza, że np. GIS "Uitwaaien" domaga się, przynajmniej odświeżenia. 

Dzisiaj chciałbym o BETH "YuanFen"...
O ile, nie zostaniemy wyproszeni, ze względu na niespełnienie warunków regulaminowych (ożaglowanie typu Kleszcze Kraba i/lub jednostka typu proa lub inna wielokadłubowa) ze Zlotu Pod Kleszczami Kraba w Rzucewie, to wybieramy się tam ponownie. Byłby to już nasz kolejny pobyt na tej świetnej imprezie. Po raz trzeci miałaby na Zlocie pojawić się znowu, żaglowa kanu BETH "YuanFen". Liczę na wsparcie Pawła Zarzyckiego i wypożyczenie żagla Kleszcze Kraba z jego Pasji400 "Phi^Phi", wtedy spełniałbym warunki regulaminu Zlotu. 

Są jeszcze inne sprawy:

Po płytkich wodach Zatoki Puckiej, na BETH "YuanFen" żeglowałem już w '15 i '23 roku, a także GIS-em "Uitwaaien" w '18. Charakterystyczna, dla tego akwenu, jest bardzo mała jego głębokość - w niektórych miejscach, nawet kilkaset metrów od brzegu, głębokość wynosi, nie więcej, niż 0,8 m. Stąd m. in. wspaniałe dostosowanie łodzi proa, bez żadnych wystających elementów, poniżej smukłego kadłuba, poruszających się ponad dnem i rybackimi sieciami! Żaglowa kanu BETH, jest wyposażona w smukły, szybrowy miecz, który w pełnym zanurzeniu sięga 1 m, a może nawet więcej. W sierpniu '15 roku, miałem wywrotkę, na wodzie o głębokości do połowy uda, bo zahaczyłem opuszczonym mieczem o piaszczyste (na szczęście) dno. Znając specyfikę akwenu, w lipcu '23 żeglowałem z częściowo uniesionym mieczem, ale nie uważam tego za właściwą technikę - po pierwsze wymaga użycia ręki do przytrzymywania opadającego samoczynnie miecza, po drugie, jeśli miecz podczas pracy zablokuje się i samoczynnie nie opada, to zwykle opada podczas zwrotu lub zmiany kursu i prędkości, co może prowadzić do wywrotki, jeśli po opadnięciu zahaczy o dno. Można zrobić specjalne zaczepy i użyć gumowego ekspandera, do podtrzymywania miecza w żądanej pozycji, pamiętając o tym, że uniesiony miecz, może zahaczać o bom (!!!) podczas zwrotów. Drugim rozwiązaniem, jest zrobienie drugiego, krótszego o około 30 cm miecza tak, by zanurzenie kanu z mieczem opuszczonym, sięgało max 60 cm. Trzecim, najbardziej radykalnym, jest obcięcie posiadanego miecza, na odpowiednią długość - w końcu moja BETH "YuanFen", ostatnio żegluje wyłącznie po Zatoce Puckiej, a nasze śródlądowe akweny, na ich znaczącej powierzchni, są również bardzo płytkie ...

Kolejna sprawa, to stateczność bezpieczeństwa. BETH jest bardzo przyjemną w żeglowaniu łódką. Uważam, że dla mnie, jest w żegludze bardziej przewidywalna od GIS-a i polecałbym ją każdemu, kto poszukuje jednoosobowej, szybkiej, niekonwencjonalnej i emocjonującej łódki, łatwiejszej w prowadzeniu np. od Lasera. Ale BETH, nie jest w pełni doskonała! Jedną z wad, jakie w niej widzę, jest brak komór wypornościowych pod półpokładami na burtach, przez co, wywrócona kanu z ciężkim takielunkiem, nawet jeśli uda się ją postawić z powrotem, na równą stępkę, będzie miała w kokpicie ogromną ilość wody i jej stateczność będzie prawie równa zeru, nie pozwalając, na powrót sternika do wnętrza kokpitu, wylanie przez niego wody i kontynuowanie żeglugi. Poza tym, jej kokpit jest bardzo szeroki, a półpokłady wąskie i podczas silnego przechyłu, nie mówiąc o wywrotce o 90 stopni, woda natychmiast zapełnia kokpit, łódka traci stateczność i możliwość powrotu do pionu. Konstrukcyjnie, bardzo trudno byłoby dzisiaj dodać stałe, wzdłużne komory wypornościowe pod burtami. W lipcu '23 dodałem, doraźnie, nadmuchiwane rolki do transportu plażowego GIS-a. Już "na oko", wydawały mi się zbyt małe i nie wypróbowałem ich działania podczas wywrotki w praktyce, ale na pewno lepiej użyć coś, niż nic. Przed kolejnym sezonem, należy rozważyć kupno większych zbiorników nadmuchiwanych, które zapewnią suchy kokpit po wywrotce.

Ale przy okazji, wpadło mi do głowy, że tę sprawę można nieźle rozwiązać, bez kosztownych (!!!) nadmuchiwanych worków wypornościowych. Starsi żeglarze, pewnie pamiętają dawne konstrukcje jachtów i mieczowych łodzi regatowych, bez komór wypornościowych, które charakteryzowały się bardzo wąskimi kokpitami i bardzo szerokimi półpokładami bocznymi - na przykład klasyczny kształt pokładu i kokpitu łodzi klasy Snipe, czyli Słonka. Takie jachty, czy łodzie mieczowe, mogły przechylić się bardzo znacznie, a czasem nawet położyć się masztem na wodzie, a ich kokpity pozostawały suche! BETH musiałaby dostać w strefie kokpitu nowy pokład wraz z wewnętrzną, wzmacniającą go strukturą, zwężając kokpit z 60 do max 30 cm, zmniejszając również jego długość z 1,8 m do 0.9 m. Praktycznie, w żaglowej kanu, sternikowi potrzebne jest, wyłącznie miejsce na stopy ("foot well") a nie kokpit, by się w nim rozsiąść! To dzisiaj, chyba najbardziej kuszący mnie pomysł.

Następne, możliwe rozwiązanie, to rozważane od dawna, dodanie poprzecznego dźwigara o 2 m długości i dwóch, małych, sklejkowych pływaków, na jego końcach, po 20 litrów pojemności każdy. To sprawdzona metoda, na łatwy powrót sternika, do kokpitu wywróconego i ponownie postawionego, na równą stępkę kanu, bez obawy o ponowną wywrotkę. W zasadzie, jedyną przeszkodą, jest dość znaczne zwiększenie ogólnej masy transportowej, przewożonej na bagażniku dachowym kanu, która już dzisiaj, jest bliska masy dopuszczalnej.

Zapraszam do dyskusji!

zdjęcie: Kasia - 17 lipca '23, Rzucewo



Komentarze