Rocznica!

3 września przypada rocznica pierwszego wodowania i nadania imienia naszemu GIS-owi "Uitwaaien" - w tym roku upływa 6 lat. Z takiej okazji warto dokonać podsumowania. Takie podsumowanie zrobiłem już na Facebooku kilka dni temu, a w zasadzie, przytoczyłem podsumowanie sprzed dwóch lat z niewielką korektą*. Mogę to wszystko powtórzyć tutaj:

Dobrze - niedobrze.
 
Spróbuję zacząć "podsumowanie", po czterech latach od pierwszego wodowania naszego GIS-a "Uitwaaien". Prawie, bo czwarta rocznica wypada dokładnie 3 września. Jakby co, to w dniu rocznicowym, coś jeszcze dopiszę.
 
1. Łódka jest fajna i podoba mi się wciąż. To oczywiste - każda pliszka swój ogonek chwali.
To że budowa była stosunkowo prosta i dostępna dla początkującego budowniczego, dysponującego skąpym zestawem narzędzi, to już było kiedyś omawiane.
 
2. Generalnie GIS spełnia moje oczekiwania - masa około 100 kg i niewielkie wymiary pozwalają na łatwe manewrowanie na lądzie i przy brzegu, we dwie, raczej słabe i bardzo słabe osoby. Woduję ją sam, a wyciągamy z Kasią we dwójkę, posługując się dwiema (mamy trzy, ale na kilku metrach wystarczają dwie) nadmuchiwanymi rolkami i to, poza stawianiem i kładzeniem masztu, są najcięższe, dla mnie, bo wymagające największego, dynamicznego wysiłku, chwile eksploatacji w sezonie. Nie wzbraniamy się, kiedy znajdzie się ktoś do pomocy.
 
3. Planowałem, jako główny cel wykorzystania łódki, dwuosobowe, dzienne rejsy śródlądowe i po morskich wodach osłoniętych i tak to się dotąd odbywa. Kilkakrotnie żeglowaliśmy we trójkę, a nawet we trójkę dorosłych z ośmiolatkiem. Na dłuższe wypady tego nie polecam. Komfort jest we dwójkę, plus pies średniej wielkości. Istnieje możliwość, przy pewnych przeróbkach kokpitu, spartańskiej turystyki z noclegiem na łodzi pod namiotem, ale jeszcze tego nie próbowałem. Kasia na taką turystykę się nie pisze.
 
4. Dwa sezony temu żeglowaliśmy po Zatoce Puckiej koło Osłonina i Rzucewa, przy wietrze 3-4 w skali Bft, wiejącym przez całą szerokość wewnętrznej części zatoki, więc generującym już sporą falę. Łódka żegluje spokojnie i sucho!
 
5. Z powodu naszych ograniczeń sprawności, refujemy się wcześniej niż inni, czyli już przy niezłej trójce chodzimy na pierwszym refie, a przy wietrze silniejszym, na dwóch. Łódka żegluje spokojnie. Na naszym egzemplarzu GIS-a nikt jeszcze nie próbował silniejszego od dwójki wiatru w pojedynkę. Inne GIS-y chodzą wtedy w ślizgu, ale potrafią też się przewracać.
 
6. Szybrowy miecz i szybrowy, z możliwością uchylenia się, ster. To dosyć kontrowersyjne elementy, zwłaszcza, że u nas mamy sporo płytkich akwenów i raczej złe doświadczenia. Gdybym żeglował samotnie i turystycznie, szybrowy miecz i ster stanowiłyby większy problem. Trudno byłoby w biegu, przy brzegu, jednocześnie manewrować szotem i rumplem a "trzecią i czwartą ręką" podnosić ster i miecz. Podniesiony, a gotowy do użycia, lub częściowo pracujący dolną częścią, miecz zawadzi o bom podczas zwrotu. Uchylający się na ekspanderze ster wyhamuje całą prędkość łódki. Zbyt słaby ekspander płetwy sterowej może spowodować zgubienie płetwy, a zbyt silny utrudnia szybkie jej podniesienie. Słaby zerwał mi się, na szczęście przy brzegu, a teraz mam zrobiony z dętki rowerowej, jest mocny, ale czasami bardzo trudno płetwę unieść. Uniesione do połowy, pionowo do góry, płetwy miecza i steru tracą mnóstwo ze swojej sprawności i są w tym momencie o wiele gorsze w działaniu od częściowo uniesionych obrotowo płetw miecza i steru!
Kasia, moja załoga, mówi, że gdyby nie ten szybrowy miecz, to w ogóle nie miałaby co na łódce robić. No tak, fał miecza miałbym pewnie sprowadzony do kokpitu sternika, a obecnie miecz, oburącz obsługuje Kasia.
 
7. Ożaglowanie - ket lugrowy zrównoważony 9,75 m². Miałem już doświadczenia z takim ożaglowaniem na BETH, więc nic mnie nie zaskoczyło. Można się zastanowić nad lżejszymi drzewcami z rur z laminatu węglowego np używane maszty od desek do windsurfingu, ale przy naszym sposobie żaglowania jest OK. Myślałem o sztywnym, skrzynkowym bomie i zmianie mocowania żagla, by miał wolny dolny lik z płynną regulacją wybrzuszenia outhaulem, ale wydaje się to istotne dla kogoś, kto bawi się w regaty i uzyska ułamki kąta ostrzejszej żeglugi i o ułamki węzła będzie szybszy. Może kiedyś? Drzewca mamy drewniane, zgodne z oryginalną dokumentacją GIS-a i na razie nie będę tego zmieniał. Prowadzenie fału i downhaula jest mniej więcej takie, jak w dokumentacji. Gdybym planował żeglowanie samotne, to zarówno downhaul, jak i fał grota poprowadziłbym przez bloczki zwrotne przy maszcie, do knag na ławce centralnej, by móc obsługiwać je z kokpitu sternika. Żeglując we dwójkę, nie mamy takiej potrzeby, a liny i knagi w przedniej części kokpitu i na ławce, przeszkadzałyby załodze i ewentualnym pasażerom. Kasia obsługuje downhaul i fał grota.
 
8. Jedyna chyba istotna przeróbka, jakiej dokonałem, to dodanie bocznych ławek w kokpicie sternika. Idea projektanta była taka, że żeglujący samotnie sternik, zawsze siedzi, a w razie potrzeby, aktywnie balastuje, na burcie - jeśli jest ruchliwy i sprawny, to pewnie nie ma z tym problemu. Żeglujący we dwójkę ściśle współpracują - czasami obydwoje siedzą na dnie kokpitów, czasami na jednej burcie (i aktywnie balastują) czasami sternik siedzi na burcie, a załogant na centralnej ławce, zmieniając swoją pozycję z nawietrznej na zawietrzną i z powrotem w zależności od potrzeby, kursu i siły wiatru, tak by sternik miał zawsze wygodną pozycję na burcie. U nas, z powodu naszych ograniczeń sprawnościowych, wygląda to inaczej. Kasia siedzi, raczej statycznie, na centralnej ławce, mając nogi po obydwu stronach skrzynki mieczowej - obsługuje miecz, downhaul i fał grota. Ja siedzę w kokpicie sternika, obsługuję ster i szot grota, podnoszę i opuszczam płetwę sterową, pagajuję w manewrach portowych. Przy słabym wietrze rozwalałem się wygodnie na dnie kokpitu. Ale wiatr czasami jest szkwalisty, a na szybki wyskok na burtę miałem szanse marne, dlatego często kucałem, albo klękałem przy burcie, co na dłuższą metę było strasznie męczące. Dodałem ławeczki - ich konstrukcja pozwala na dość łatwy demontaż, ale na razie, działają, jakby były zamocowane na stałe. Wcześniej miałem zrobić na dnie powierzchnie przeciwpoślizgowe i pasy do balastowania w kokpicie, ale po zamontowaniu ławeczek odpuściłem, bo mogę łatwo zaprzeć się stopą. Moja załogantka, jak napisałem, siedzi statycznie, na centralnej ławce, czyli w zależności od siły wiatru, halsu, czy kursu, z burty na burtę przesiadam się ja. Czasami muszę przeciwdziałać przechyłowi na nawietrzną itd itp, dlatego często przy słabym wietrze siedzę swoim chudym tyłkiem, na wewnętrznej krawędzi ławeczki. Trzeba tam dodać coś miękkiego! Każdemu, kto buduje GIS-a powiem, że: boczne ławeczki w kokpicie sternika są dobre, ale pamiętaj o ograniczeniach, a jeśli zamierzasz żeglować we dwoje/dwóch sprawnych żeglarzy, to nie rób ich wcale, dodaj powierzchnie przeciwślizgowe, poduszki pod d*** na gunwale, pasy balastowe i przesiadajcie się w zależności od potrzeb, by każdemu z was było wygodnie!
Ławeczki mają jeszcze jedną, na razie ukrytą, funkcję - są podporą, dla centralnego, unoszonego do ich poziomu elementu podłogi, po rozłożeniu którego uzyskać można płaską powierzchnię do rozstawienia namiotu np. dwójki "igloo" i realizacji spartańskiej turystyki, o której była mowa w punkcie 3.
 
*) - dodane w sierpniu 2022 - Różnica tylko taka, że jeździ na jednej, nadmuchiwanej rolce.
 
Poniżej linki do zdjęć z budowy i wodowania - album mój, potem album autorstwa Kasi i drugi autorstwa Margrabiego, a także króciutkie wideo z ceremonii nadania imienia:
 
 

https://goo.gl/photos/VDEz2AE2e2bKVQRz9


 

Komentarze