Żeglarska pogoda i kolejna sesja zdjęciowa - sobota, 15 czerwca '24

Kolejny weekend, 15-16 czerwca, zapowiadał się pięknie, słonecznie i z wiatrami 3 - 4 w skali Beauforta, czyli z wymarzoną, żeglarską pogodą. Na sobotę prognozy mówiły o wietrze 3 Bft z Południowego Wschodu. Już na przystani wydawało mi się, że ta trójka, chwilami wygląda na "mocno wypasioną", więc wzięliśmy refy. 

Zanim przygotowaliśmy się do odejścia, od pomostu odeszła łódź typu Schöchl Aquila "Zygzak", naszego kolegi Wiktora, który w tym dniu, miał ze sobą kolegę, załoganta - Filipa. Odeszli na samym grotżaglu i już mknęli tak szybko, że zdołałem zrobić im tylko kilka zdjęć smartfonem, bo za chwilę, byli już zbyt daleko, bym mógł ich fotografować.

Chwilę później, odeszliśmy i my. Wiatr z chwili na chwilę mówił, że decyzja o refach była słuszna. Od strony Kanału Królewskiego nadchodziły silniejsze podmuchy i wtedy mieliśmy naprawdę szybką żeglugę. Niczego więcej nie potrzebujemy. Łódka idzie szybko, ale spokojnie, bez stresu stresu sternika i załogi. Kasia wyjmuje z wodoszczelnego worka aparat i robi krótkie wideo. Później mówi, że szybko schowała aparat, obawiając się, że w silniejszych podmuchach może go stracić. Chyba wieje sporo, bo żaglowe deski chodzą w ślizgu, a te z hydrofoilami wychodzą nad wodę...

Z daleka widzimy łódź Wiktora, pod pełnymi żaglami. Jest naprawdę szybka i nie mamy szans jej dogonić z naszym, kawałkiem żagla. Ale również i oni widzą nas, więc szybko zbliżają się. Widzimy, że załogant robi nam zdjęcia smartfonem. Tym samym odwzajemnia się Kasia. W ten sposób powstaje sporo zdjęć, zarówno jednej, jak i drugiej łódki w akcji. Rozjeżdżamy się, każdy w swoją stronę, by cieszyć się żeglugą. Chodzimy, "bez napinki" - prawy hals bajdewindem w kierunku byłej restauracji Mazowsze, lub Portu Pilawa, zwrot i kurs baksztagiem lewego halsu w kierunku  Zegrza Południowego. Bardzo satysfakcjonująca żegluga! Podczas jednego z silniejszych szkwałów, naprzeciwko ujścia Kanału Królewskiego do ZZ, wywraca się RS Vision - - żeglarz, żeglując w pojedynkę, na samym grotżaglu, nie wytrzymał uderzenia wiatru, a następnie próbował, kilkakrotnie postawić łódź, która dynamicznie wywracała się ponownie, na przeciwległą burtę. Za czwartym razem, łódka wstaje i nie wywraca się. W tych podmuchach, również my, mieliśmy chwilowe kłopoty z utrzymaniem pionu - chwała wziętym zawczasu refom!

Podczas takiej, szybkiej żeglugi, obserwujemy jacht typu Sportina595 "Oaza" z charakterystyczną, nietypową, wysoką owiewką z plexi. "Oaza", wyraźnie kieruje się naszym śladem i wcale nie zawsze odległość między nami się zmniejsza. Wydaje się, że chwilami, jesteśmy jednak szybsi. Za którymś razem, "Oaza" nas jednak dogania. Nic w tym dziwnego: dwadzieścia metrów kwadratowych żagla przeciwko naszemu, zarefowanemu, pewnie około 6 m kwadr. i o metr dłuższa, od naszej, linia wodna. Wygrywamy tylko, wielokrotnie mniejszą masą. Skipper "Oazy" woła do nas z uznaniem: "Ale ona szybko chodzi!" Wiemy o tym, ale miło nam za docenienie łódki i skippera. Później, przy mailowej wymianie zdjęć, podobnie napisał Wiktor, że naprawdę nieźle Goat Island Skiff "Uitwaaien" chodzi nawet z refem! Jeszcze kilka zwrotów pod przeciwległymi brzegami jeziora i decydujemy się na powrót do przystani.

Tak optymistycznie rozpoczęta historia, nie chciała się tak samo zakończyć... Po trzech godzinach na wodzie, po wylądowaniu, roztaklowaniu, wyciągnięciu kadłuba na ląd i nakryciu plandeką, czuję się bardzo zmęczony. Bolą mnie mięśnie i "gnaty". Przy świadomości, prognozowanych na niedzielę, jeszcze silniejszych wiatrów, mam duże wątpliwości, czy w ogóle dam radę zwlec się rano z łóżka. Rano wstaję o normalnej porze, jednak samopoczucie mówi kolejnemu żeglarskiemu dniu, zdecydowane "NIE" - ciało domaga się odpoczynku! Bardzo jest mi z tego powodu przykro, ale muszę pauzować. Między innymi, takie właśnie miałem obiekcje, odmawiając udziału w planowanym na sierpień Raid to Hel - imprezie entuzjastów małych łódek, zrzeszonych w fejsbukowej grupie Dinghy Cruising PL , wiedząc, że mógłbym stać się problemem, dla takiego zlotu. Mam nadzieję, że weźmiemy udział w dorocznym Zlocie Pod Kleszczami Kraba, w jego części stacjonarnej, gdzie będę sobie pozwalał jedynie na krótkie wypady na wodę... Niestety, ani PESEL, ani inne okoliczności, nie pozwalają na bardziej aktywne spędzanie czasu. Oby takie, jak to zaplanowane, okazało się możliwe!

Poniżej zdjęcia - najpierw GIS "Uitwaaien" złapany smartfonem Filipa (bardzo dziękujemy!) następnie "Zygzak" Wiktora ze smartfonów mojego i Kasi (niestety ale jakość kiepska) i krótkie wideo na YouTube:




















Komentarze