Koniec sezonu 2025

Mówią, że jeśli chcesz rozbawić Pana Boga, to opowiedz mu o swoich planach na przyszłość. Plany nie były zbyt bogate, ale tuż po powrocie z wycieczki z wnuczkami Kasi ze skansenu, jakiekolwiek by te plany nie były, wszystkie wzięły w łeb!

25 sierpnia, wieczorem, wylądowałem na SOR i już w nocy zrobiono mi doraźną operację. W tej chwili, mój sezon żeglarski 2025, gwałtownie się zakończył. Najpierw byłem półtora tygodnia w szpitalu, a teraz, do grudnia, muszę unikać większej aktywności fizycznej, zwłaszcza podobnych do dźwignięć i szarpnięć np. podczas wodowania i wyciągania łódki na plażę. Zrobiło mi się, naprawdę, smutno.

Wstępnie, z moim znakomitym kolegą, Wojtkiem Bagińskim, umówiłem się już, na transport GIS-a "Uitwaaien" do domu - nie będę musiał się do tego dotykać, jedynie udostępnię samochód z hakiem i zorganizuję wypożyczenie przyczepy z wypożyczalni.

Z tego wszystkiego, nie zrobiłem relacji z naszych, ostatnich dni żeglarskich! Trzeba to, natychmiast, nadrobić. Niestety, nie jestem już na bieżąco. Pewne przeżycia i epizody się w pamięci już trochę zatarły. Inne pozostają wciąż żywe, bo były bardziej intensywne. Na szczęście pozostały zdjęcia i nagrania wideo!

Już, w formie wideo, na moim kanale YouTube pojawiła się relacja z 9 sierpnia, kiedy to spotkaliśmy się z przyjaciółmi z łodzi typu proa. Prowadzili oni promocję i pokazy swoich łodzi. Nie dopisał jedynie wiatr - wiało maksymalnie około 2 Bft, ale głównie jedynka słabnąca do zera. Jezioro obfitowało w dużą liczbę jednostek motorowych, które generowały duże zafalowanie, co spowalniało jednostki żaglowe, próbujące żeglować w tych warunkach. Pomimo tego, zarówno Puch PJOA, jak i Flądra PJOA, odbywały rejsy po jeziorze, wspomagając się chwilami wiosłem typu pagaj, dla zwiększenia prędkości. W tych warunkach, o ile na proa nie było używane wiosło, nasz GIS "Uitwaaien" szedł z dokładnie tą samą prędkością, a chwilami nawet z szybciej. Nieco mnie to zaskoczyło. Filmik zawiera ujęcia ruchome zrobione przez Kasię i zdjęcia podesłane mi przez Rudka Wasilewskiego, który żeglował wtedy Omegą z AZS w Zegrzu Płd. Następnego dnia wiało już porządnie, ale tym razem nas tam nie było.

Kolejne żeglowanie odbyliśmy w następnym tygodniu, 16 sierpnia. Mieliśmy wiatr N-W o sile 3-4 Bft. Wzięliśmy ref i przyjemnie się bawiliśmy. Również kolejny, 18 sierpnia, z wiatrem o podobnej sile z W, który pozwolił nam pożeglować w kierunku wyspy Euzebia. Skąd wiem, że wiało 4 Bft? W przystani WKS "Zegrze", jest maszcik z pasiastym, biało-czerwonym rękawem - na jego podstawie określa się kierunek i siłę wiatru w skali Bft - rękaw był całkowicie wyprostowany. Za zasłoną wysokiego brzegu zegrzyńskiego wiatr osłabł i wtedy dogonił nas na motorowej jednostce robiącej często za statek komisji regatowej, sympatyczny kolega. Ten sam, który poprzednio wołał i pozdrawiał nas z pomostu w Zegrzu Płd. Powiedział, że znamy się sprzed kilku lat, bo spotkaliśmy się w "Korsarzu", żeglarskiej restauracji, na warszawskiej Woli.

Na kolejne żeglowanie umówiliśmy się z moimi wnuczętami, na piątek 22 sierpnia. Tym razem, nasz piesek został jednak w domu i była to znakomita decyzja. Ponownie wiał wiatr W o sile 3-4 Bft, ale prognozy mówiły również o systematycznym wzroście siły wiatru i podmuchach do 5 w skali Bft - w drugiej połowie dnia. Jak ostatnio, pożeglowaliśmy w kierunku Euzebii, więc dość szybko schowaliśmy się od wiatru, za zasłoną wysokiego brzegu. Sprawnie, choć powoli, zbliżyliśmy się do wyspy, celu naszej podróży. Wtedy postanowiliśmy zawrócić. Z powodu słabego wiatru, za zasłoną wysokiego brzegu, zadecydowałem, by pożeglować dłuższą trasą, czyli szlakiem wyznaczonym wzdłuż wschodniego brzegu jeziora - od Ryni, koło dawnej przystani "Budowlani", WDW "Rewita" w kierunku Mariny "Diana". Aby powrócić do naszej przystani w Nieporęcie, musieliśmy halsować pomiędzy wąsko ustawionymi bojami szlaku żeglownego. Szlak, którym szliśmy, charakteryzuje się tym, że przy takim kierunku i sile wiatru, dociera do niego wytworzona wiatrem fala, rozpędzona od zapory w Dębem, przeciśnięta pod przęsłami mostu w Zegrzu, wypiętrzona na tzw. "patelni" i odbita wielokrotnie od wschodniego brzegu. Fala wysoka, nieregularna i stroma. Musieliśmy przejść ten odcinek w półwietrze i chwilami w baksztagu, aby koło "Diany" rozpocząć halsowanie w kierunku centralnej części "patelni". W tzw. międzyczasie siła wiatru wzrosła i mieliśmy regularną czwórkę z silniejszymi podmuchami. Dzieci, na swoje kamizelki i bluzy, dodatkowo nałożyły nasze kurtki przeciwdeszczowe, albowiem do kokpitu, gdzie siedziały, docierały bryzgi wwiewane wzmagającym się wiatrem. Będąc już na szerszych, bezpiecznych wodach, założyłem jeden długi hals w kierunku Nieporętu. Wiatr nadal się wzmagał i wiadomo było, że tym, jednym, prawym halsem, nie mamy szans dojść do naszej przystani, bo najwyżej dotrzemy nim w okolice ujścia Kanału Królewskiego (Żerań-Zegrze) - trzeba będzie ponownie halsować. Poszliśmy prosto ku niewielkiej plaży klubu, czy ośrodka, tuż przy zachodnim brzegu ujścia kanału. Tam na chwilę wylądowaliśmy, gdzie zarządziłem wzięcie kolejnego refu. Czekało nas jeszcze kilka halsów. Nie spieszyliśmy się i mogliśmy żeglować wolniej i o wiele suszej, byle efektywnie na wiatr w kierunku naszej przystani. Trzeba ominąć klub "Flauta", tzw. "dziką", czyli gminną plażę, restaurację "Barka" i trafić wprost na nasze miejsce na plaży w przystani "Water-Club Nieporęt". Decyzja o kolejnym refie, była ze wszech miar słuszna, albowiem wiatr nie odpuszczał, a podmuchy były jeszcze silniejsze. "Uitwaaien" szedł całkiem szybko i efektywnie halsował na wiatr, na maleńkim skrawku żagla i w pewnym momencie dostaliśmy podmuch tak silny, że musiałem na chwilę, skrajnie zarefowany żagiel wyluzować, żeby nie doszło do zbyt głębokiego przechyłu. Po kilku, krótkich, ale emocjonujących halsach, bezpiecznie dotarliśmy do naszej przystani. 

Kilka dni później, okazało się, że to był nasz ostatni rejs w tym sezonie.

Poniżej: 
znane już wideo z 9 sierpnia - spotkanie z proa,
nowe wideo z 18 sierpnia,
nowe wideo z rejsu z wnuczętami, 22 sierpnia - jedynie pierwsza część tej podróży została sfilmowana z wyjątkiem krótkiej migawki zrobionej smartfonem.

 

 


Komentarze