Żeglarski weekend - 2-3 września 2023

Pomimo zakończenia wakacji, mieliśmy kolejny letni weekend z naszym GIS-em. 

Sobota, 2 września. Konsekwencją utrzymujących się wysokich temperatur, był znowu zakwit sinic w jeziorze. Wiejący w kierunku naszego brzegu, zachodni wiatr naniósł do naszej zatoczki grubą warstwę zielonej brei ... Aby móc pożeglować, byliśmy zmuszeni zamoczyć w niej, przynajmniej stopy, a w praktyce, by bezpiecznie wyprowadzić łódź od brzegu, musiałem wejść do skażonej cyjanobakteriami wody, zanurzając się powyżej kolan... Dalej od brzegu, warstwa sinic była mniejsza, ale woda wszędzie miała nieprzyjemny, brudno-zielony kolor. Postanowiliśmy unieść nieco miecz i przejść przez płyciznę, znaną z awarii miecza i skrzynki mieczowej... Zgodnie z prognozą, wiał zachodni wiatr z siłą 3 do 4 w skali Beauforta, więc wzięliśmy ref - dla "świętego spokoju". Łódka pokazała, co potrafi w dociskającym do brzegu wietrze i ze znikomą prędkością manewrową, sprawnie wykonała zwroty przez sztag i wyszliśmy, na bezpieczną wodę. Wiejący wiatr podnosił krótką, szarpiącą falę, którą potęgowała interferencja z falami wytwarzanymi przez łodzie motorowe i skutery wodne. Postanowiłem, byśmy poszli w kierunku Serocka, spodziewając się, że nie będzie tam fali od wiatru - słusznie, ale mieliśmy tam również o wiele słabszy wiatr, wraz z momentami ciszy! Trzeba było jednak zostać, na "patelni"... W sumie, sobotnie żeglowanie było przyjemne, zawierało różne elementy, od ciszy, do podmuchów wiatru o sile "wypasionej" czwórki.

W niedzielę, 3 września, prognoza mówiła o wietrze 2 do 3 w skali Bft z Północnego Zachodu. W chwili odejścia od brzegu wiała ledwie jedynka, zdychająca do zera... Znowu, by wcześnie znaleźć się na "patelni", unieśliśmy nieco miecz, żeglując przez płyciznę w kierunku kolejnej, "centralnej" płycizny, oznakowanej znakami kardynalnymi - tyczkami w kolorach żółtym i czarnym. Ta płycizna, jest pozostałością po wyspie, która "grała" w filmie Andrzeja Kondratiuka pt. "Hydrozagadka". Erozja, podmywanie, a zimą kra lodowa, zmiotły wyspę z powierzchni Jeziora Zegrzyńskiego w połowie lat 80. XX wieku... W związku z praktycznym brakiem wiatru, w rejon "centralnej" płycizny, szliśmy około godziny, chwilami, bujając się w beznadziei, na skrzyżowanej fali wytworzonej przez jednostki motorowe. Ale tam nastąpiła zmiana. Wreszcie powiało, prawie, jak w prognozie. Siła wiatru osiągnęła 2 w skali Bft i zaczęła się przyjemna jazda, półwiatrem prawego halsu w kierunku Zegrza Płd. Tam zrobiliśmy zwrot i półwiatrem lewego halsu doszliśmy w okolicę Mariny "Diana" w Białobrzegach. Stamtąd mieliśmy jeszcze krótką halsówkę do WDW Rewita w Ryni.

W chwili odejścia od brzegu, w naszej zatoczce, szykowała się, do wyruszenia na jezioro, żaglówka olimpijskiej klasy 470. Żeglarze z 470-tki, mówili nam, że oni się dopiero uczą. Jak wróciliśmy, 470-tka była gotowa do odejścia. Rzeczywiście, dopiero się uczą. Przezornie, wychodzili pod dociskający wiatr na wiosłach z częściowo opuszczonymi żaglami, potem, daleko już od brzegu postawili fokżagiel, jeszcze dużo dalej w górę poszedł grotżagiel. W końcu, 470-ka ruszyła, jak trzeba - każdy kiedyś, jakoś zaczynał...

W tym samym czasie do plaży WDW Rewita podeszła proa "Folk" Pawła Kowalskiego, który żeglował z Krzysią - krótka pogawędka i zdjęcie, jako pamiątka ze spotkania...

Poniżej strona tytułowa i kilka zdjęć z weekendu oraz link do wideo:













Komentarze