Od pewnego czasu imają się nas awarie, na przykład poważna awaria
samochodu, więc ostatnio rzadko jeździmy, do Water-Club w
Nieporęcie, aby pożeglować naszym GIS-em "Uitwaaien". W
dniu Bożego Ciała, pożyczyliśmy samochód i wcześnie rano, by
ominąć możliwe przeszkody na drodze, w tym bożocielne procesje,
pojechaliśmy na żeglowanie. Prognoza wiatrowa, z większości
modeli, mówiła o równym wietrze SE o sile 2 Bft. Temperatura 23
stopnie Celsjusza. Wprost idealnie! Gdzieżby? Zbyt pięknie, by
mogło to być prawdziwe.
Przyjechaliśmy, na pusty
jeszcze parking. Dość sprawnie poszło otaklowanie łodzi, ale już
widać było, że wieje słabo – bardzo słabo... Od brzegu
odeszliśmy około godziny 11-tej, kiedy wiała słabiutka jedynka
Bft, chwilami zwiększająca swoją siłę, do dwójki. Gdyby takie
warunki miały się utrzymać, to można by założyć jakiś cel
rejsu, pożeglować w tamtym kierunku i bezpiecznie wrócić.
Niedługo potem, było już wiadomo, że będą dłuższe chwile z
wiatrem słabnącym, do zera.
W takim wypadku, nie ma co wybierać się gdzieś dalej, bo można
spodziewać się, że wiatr zdechnie całkiem i będzie trzeba długo
wiosłować, by powrócić, do swojego brzegu.
Z początku,
na wodzie było luźno i swobodnie – trochę żaglowych łodzi i jachtów,
trochę zakotwiczonych łodzi z wędkarzami. Im bliżej południa,
pojawiało się coraz więcej naszych "ulubionych",
szybkich jednostek motorowych – skuterów i dużych motorówek z
potężnymi silnikami. Wcześniej, nawet przy słabnącym wietrze,
łódź sunęła po gładkiej tafli jeziora, jak duch, ale wkrótce,
to miało się zmienić, bo pojawiła się nieregularna fala
wygenerowana przez motorówki i skutery. Czy nieregularne kiwanie
się, w słabnącym do zera wietrze, miało powtórzyć się,
podobnie jak poprzednim razem?
Pewien "maestro", na sporej jednostce motorowej z dużym silnikiem, postanowił dodać więcej "efektów specjalnych". Gwałtownie przyspieszał, do pełnej mocy i wykonywał ciasne zwroty, na dużej prędkości, by równie szybko opaść ze ślizgu, podnosząc szczególnie nieprzyjemną falę. Swoje "akrobatyczne" ewolucje wykonywał niebezpiecznie blisko rowerów wodnych i innych, małych jednostek pływających, oraz wytyczonego, przy nieporęckiej plaży, kąpieliska. Dodatkowo, włączał głośną "muzykę" - donośne, słyszalne w promieniu przynajmniej kilometra, BUM, BUM, BUM, z potężnych głośników. Kilka chwil później, przynajmniej jego i towarzyszący mu skuter, mieliśmy z głowy. Do zabawowego "maestro", podpłynęła motorówka policyjna i rozpoczęła się dość długa procedura, po której, ów delikwent zachowywał się już na wodzie spokojnie. Ale było jeszcze wielu i wciąż przybywali kolejni amatorzy "zabawy spalinowej", polegającej na wytwarzaniu, jak największej fali, by następnie, przy pełnej prędkości, po niej, swoją łodzią skakać. Również wytwarzanie fali, "dla zabawy" innych skuterów i motorówek, jest bardzo częste*. Wszystko odbywa się niebezpiecznie blisko innych, również małych jednostek pływających oraz plaży i kąpieliska. Dość powiedzieć, że kiedy już byliśmy, po naszym żeglowaniu, z łodzią częściowo wyciągniętą na plażę, w prawie całkowitym bezwietrzu, nadeszła fala, od przechodzącej blisko brzegu motorówki, która wlała pół wiadra wody do wnętrza GIS-a, a mnie, stojącego po kolana w wodzie, zmoczyła do pasa.
No dobra, ale co z tym, naszym żeglowaniem? Samo żeglowanie, jest wspaniałe! O ile tylko wieje jakikolwiek wiatr, nasza łódź porusza się żwawo, słucha steru i żegluje w zamierzonym kierunku. Potrafi wyprzedzać jednostki większe i potencjalnie szybsze. Na fali żegluje sucho. Większość chwil, z pierwszej półtorej godziny na wodzie, kiedy trochę jednak wiało, starałem się pokazać, na kilkuminutowym filmie wideo – poniżej. Wiatr był - w dniach następnych i to czasami dość silny, ale my, z powodu awarii naszego samochodu, musieliśmy pozostać w domu.
_____
*) W niedzielę, 19 czerwca, media obiegła tragiczna
wiadomość, że na Mazurach, na Jeziorze Tałty, łódź motorowa z
siedmioma osobami na pokładzie (cztery osoby dorosłe i troje
dzieci) została wywrócona przez falę wytworzoną przez inną łódź
motorową, na skutek czego, ta łódź zatonęła, a ośmioletnia
dziewczynka, w tym wypadku, zginęła... Nie znam dokładnych
szczegółów tej tragedii, ale dziwię się, że przy tak częstym
obserwowaniu, przeze mnie, aż tak wielu niebezpiecznych zachowań
osób prowadzących łodzie i wodne skutery motorowe, sporadyczności policyjnych interwencji, tragiczne wypadki z
ich udziałem bywają jednak rzadkie ...
Komentarze
Prześlij komentarz